Zdarzyło wam się kiedyś napisać coś swojego, opowiadanie, wiersz lub gotowy tekst, czekający tylko na wydanie?
Nie pytam o to bez powodu. Słowa, którymi autor dzieli się z nami na końcu powieści, uświadomiły mi jak wiele świetnych historii czeka ukrytych w zakamarkach szuflad, w notatkach, lub po prostu żyje w naszej wyobraźni. Wiec tym bardziej cieszy mnie, że trzymam w rękach „Dar Anomalii” i mogłam śledzić przygody Brema, Leby i innych istot tworzących tę powieść.
Ale zacznijmy od początku. Podziwiając okładkę, od razu nasuwa się pytanie, czym jest tytułowa anomalia. Odpowiedź na to pytanie, odkrywamy stopniowo, zagłębiając się w fabułę, więc nie będę odbierać Wam tej przyjemności.
Dwa światy, imponujące, barwne i tętniące magią. Podróż pełna przygód, obrazująca odwieczną walkę dobra ze złem.
Na uwagę zasługuje znakomita kreacja bohaterów. Nie znajdziecie tu kryształowych osobowości, gotowych do wszelkich poświęceń. Przeciwnie, Autor stawia na wyraziste, realistyczne charaktery.
Dobrym przykładem jest Bren, którego życiowe motto to: „Nie podejmuj się opieki nad innymi. Wystarczająco trudna jest opieka nad samym sobą.”
Akcja książki jest doskonale wyważona, jeśli chodzi o dynamikę, tajemnice i zwroty w biegu wydarzeń.
Pojawia się też mój ulubiony motyw rywalizacji, walki na śmierć i życie.
„- Są takie chwile – kontynuował Parkanin – kiedy serce ogarnia strach. Strach jest dobry, dodaje sił, pozwala odkryć nowe rozwiązania.
– Do czego zmierzasz?
– Musisz potrafić rozróżniać strach od zwątpienia. To drugie jest podstępne i złe. Masz je w sobie, a kiedy pozwalasz temu czemuś dojść do głosu, niszczy Cię od środka.”
Dałam się oczarować, wciągnąć i zaskoczyć, i nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać na kontynuację.
Szczerze polecam.